niedziela, 22 października 2017

Czarny bez na przeziębienie


     Od pewnego czasu jestem zwolenniczką stosowania naturalnych środków zapobiegawczych przeziębieniu i chorobom tzw. jesiennego okresu. Zdecydowanie do moich ulubionych należą imbir, mocna herbata z miodem i cytryną, syrop przeciwkaszlowy na bazie tymianku, cytryny miodu i czosnku. Te wszystkie wymienione składniki wspaniale wpływają na zatrzymanie postępowania choroby. Sama ostatnio walczyłam z ostrym przeziębieniem, pojawiły się bóle gardła przy przełykaniu - wówczas wypiłam herbatę z dużą ilością tartego, świeżego imbiru, co podziałało napotnie i pokonało ból gardła. Niewątpliwie w zwalczeniu przeziębienia pomógł dodatek soku z czarnego bzu, który po raz pierwszy wżyciu przygotowałam samodzielnie, no prawie, bo oczywiście gdyby nie wspaniała nauka mojej koleżanki Alicji, która krok po kroku  wtajemniczała mnie w przygotowanie tego wspaniałego soku, nie umiałabym go przyrządzać i korzystałabym dalej z gotowych ziaren zakupionych w sklepie zielarskim. Oczywiście nic nie mam przeciwko, bo są również wartościowe, nie mniej jednak warto wykonać sok samodzielnie - dla wiedzy. Ponadto przeznaczyłyśmy całe na to popołudnie, mogłyśmy pobyć razem, pogadać i spędzić wspaniale czas, radośnie i kreatywnie :)



         Czarny bez Sambucus nigra występuje  w przyrodzie nie od dziś - już w epoce kamienia był znaną rośliną. Najczęściej rośnie na polach i w lasach.
Pod koniec maja zrywa się kwiaty, a w sierpniu  owoce, są wówczas dojrzałe o czym świadczy ich czarny kolor. 
Czarny bez ma działanie moczopędne, napotne, wykrztuszające i oczyszczające. Nie powinno spożywać się surowych jagód czarnego bzu - mają właściwości toksyczne - mogą wywołać mdłości. Bez należy spożywać po ugotowaniu. W naszym domu pijemy go z herbatą.

Czarny bez służy do przyrządzania naparów, odwarów, kompresów i kąpieli. Jagody pomocne są w bólach reumatycznych, łagodząc dolegliwości. Sok poprawia pracę jelit, kwiaty działają przeciwgorączkowo. 





    Istnieje   niebezpieczna  odmiana czarnego bzu - dziki bez hebd mający ok,. 1 metra wysokości, jego kwiaty wyrastają na szczytach pędów i kierują się ku górze. Kwiaty czarnego bzu - odwrotnie, zwisają w dół.


     Ugniatanie stopami - początkowo był opór przed nowym doświadczeniem, ale później się okazało się świetną zabawą :) Dziś mamy kilka słoików zapasu na sezon. Podobno powinno się pić bez jedynie początkiem jesieni gdyż później już nie spełnia swego odpornościowego zadania, ale ja uważam troszkę inaczej - pijmy cały sezon jesienno - zimowy. Choćby dla smaku i wyrazistości herbaty :)




Bez w zabobonach:


  • Rzekomo Cyganie kiedy mają gorączkę idą pod bez recytując właściwą formułkę i wówczas ona spada. 
  • Krzyż z gałązek bzu był zawieszany nad oborą by chronić bydło przed czarownicami. 
Literatura:
Domowy przewodnik po roślinach i roślinnych lekach naszych babć - Pierrette Nardo wydawnictwo Jedność.
Eliksiry dla zdrowia i urody- dobre rady naszych babć - wyd. Jedność Erika Lais.



piątek, 6 października 2017

Zadania domowe



Co tak naprawdę myślę o zadaniach domowych?
Nie gniewam się na nauczycieli, że je zadają. Celem prac domowych jest wspomaganie nauczyciela w jego pracy dydaktycznej. Ale czy to dla niego się uczą się dzieci? W ostatnim czasie coraz więcej i częściej słyszę o głosach sprzeciwu wobec zadań, i sądząc powierzchownie zadania są stratą czasu, co więcej kolidują z rodzinnymi okolicznościami, planami itp. A ja w zadaniach domowych widzę plusy. Moim zdaniem uczą systematyczności, organizacji pracy, odpowiedzialności. Jeśli teraz nauczę swoje dziecko obowiązku wykonywania zadań szkolnych, później przełoży się to na naukę w klasach starszych, podejście do studiów a w konsekwencji i pracy. Tak to dzisiaj widzę. Poza tym wiem, że to jest nasz czas, wspólny, kiedy jej pomagam, wiem, że nie zostawiam jej samej. Zresztą nie mogę jej zostawić, bo druga strona medalu tej sprawy to totalne lenistwo mojej kochanej córeczki. Gdybym tylko pozwoliła jej na odrobinę luzu, skorzystałaby z tego dobrodziejstwa na maksa. U nas musi być to system i proces. Współpraca.  I tu się pojawia kwestia czy dziecko, nawet jeśli ma zadania domowe, powinno odrabiać je samodzielnie czy z pomocą rodzica. Czy powinien on ingerować w lekcje? Jeśli pozostawiałbym córkę z zadaniem do wykonania przez nią samodzielnie mam dwie różne opcje: sukces lub porażka. A lenistwo jest gorsze od głupoty, dlatego wolę delikatnie ją kontrolować: zaczynamy czytać treść, omawiamy i później pozostawiam jej czas do wypełnienia. Pierwszeństwo w rozwiązaniu zadania ma dziecko. Ja jestem tłem. Są czasem nerwy, złość, a czasem jest po prostu ok. Ale dzięki tym sytuacjom wiem na jakim rzeczywiście jest poziome rozumienia zadań. Znam jej podejście do materiału. Wiem, czy czy szóstka z ćwiczeń klasowych jest wynikiem autentycznych umiejętności czy zeza do kolegi. I wiem to nie z opowieści nauczyciela, które mają charakter subiektywny, lecz dlatego, że poświęcam jej mój czas.Dla mnie to ważne. Zadania domowe z drugiej strony potrafią wywołać rozdrażnienie, nie ukrywam, że czasem jestem niezadowolona, bo miałam plany na popołudnie a tu kilka zadań do przerobienia z matmy. Staram się to jakoś w głowie przewartościować. Jeśli następnego dnia dostanie negatywną ocenę ale wiedziałyśmy obie, że tak będzie, bo szykuje nam się  jakieś wydarzenie... trudno, nie samą szkołą człowiek żyje. Nie chcę mieć pretensji i żali  do szkoły, że żyć nie da. Dlatego radykalnie do zadań nie podchodzę. Nie zależy mi na  czerwonym pasku córki na zakończenie klasy, nie zależy mi na pochwałach jej na forum, bo wiem, że moje dziecko naprawdę daje z siebie 100 % na tyle ile jest w stanie.   Pod koniec wakacji bawiła się "w szkołę", to też o czymś świadczy. Zadania mają utrwalić  wiedzę dzieci albo pomóc w utrudnieniach, ale nie można dać się zwariować i żyć tylko tym. Trzeba zachować zdrowy dystans. Jak do wszystkiego.


Popularne posty