Rozpoczynam właśnie przygodę z kolejną częścią pedagogiki. Tym razem specjalną. Specyfika mojej pracy niejako to "wymusiła". Całkiem niedawno byłam przekonana, że praca z dziećmi upośledzonymi nie jest dla mnie, że przerosłaby mnie. A teraz denerwuje mnie nawet słowo upośledzony.
Minął rok odkąd pracuję w placówce, można tak powiedzieć, integracyjnej (nie ma statutu takowej :/ ) I dużo się zmieniało w moich spostrzeżeniach, odczuciach, sposobach pracy i rozumienia dzieci dysfunkcyjnych. Występujący niestety brak cierpliwości przekształcał się w zrozumienie. Poirytowanie ustępowało akceptacji. Dotarło do nie: nie wszystko rozumiesz. Nie wiesz dlaczego jedno dziecko zasłania uszy przy odkurzaczu a inne krzyczy gdy odbierasz u patyczek który obraca w kółko. Aż w końcu podjęłam decyzję: idę na studia. Przecież chcę rozumieć, wiedzieć jak pracować. Chcę być rzetelna i pomocna. Moje zrozumienie im się należy. A później usłyszałam prywatne stanowisko wykładowczynie, że w obecnych czasach oligofrenopedagogikę powinien przejść każdy nauczyciel. I słusznie.
11.11. odbył się mój pierwszy zjazd. Było tak jak powinno być. Dużo cennych informacji i piękne wprowadzenie w tematykę. Jedna z wykładowczyń w którymś momencie zaproponowała nam do przeczytania książkę pt. Dzieci głęboko niezrozumiałe - Małgorzaty Kwiatkowskiej. Tak już mam, że moim sposobem na naukę są emocje, dlatego to do mnie trafiło tak prosto. Autorka wprowadza czytelnika w świat Kacperków, tak nazywa dzieci dysfunkcyjne, upośledzone w różnym stopniu. I przedstawia rzeczywistość z perspektywy takiego dziecka.
Przeczytajcie fragment:
" Zanim spotkasz się z Kacperkami, których będziesz miał nauczać, chcę zaproponować Ci wyprawę w świat nieznany - świat dziecka upośledzonego, odrzuconego, niezrozumianego [...] Spróbuj poleżeć bez ruchu godzinę, dwie, cały dzień - trochę boli, prawda? Każdy stojący człowiek oglądany z tej pozycji jest po prostu brzydki - ma długie nogi bez żadnego wyrazu, później optycznie skrócony korpus, a najdalej jest twarz. Może czasem te twarze uśmiechają się, ale nie widać tego dokładnie. Twarze najbliższych można odczytać, bo niekiedy pochylają się Całe otoczenie jest inne - meble pod spodem nie są malowane, wystają różne śruby... Przez okno widać tylko niebo trudno więc znać takie pojęcia jak trawa, piasek, drzewo, rzeka...".
Chwyta za serce? Zapoznajcie się z nią. Rzadko można ją dostać ale myślę, że znajdziecie pozycję w bibliotekach pedagogicznych. Obowiązkowo powinna znaleźć się na półce pedagoga specjalnego. Zwłaszcza początkującego. Zatem jest idealna dla mnie.
Każdy rozdział mówi o czymś istotnym. To nie jest jednak pozycja wielce naukowa, gdzie będziecie czytać sztampowe regułki. Tu dowiecie się jak poprzez czynnik sprawczy i emocjonalny.Zdjęcie z zasobów Internetu, poniżej link.
https://www.google.pl/search?q=dzieci+g%C5%82%C4%99boko+niezrozumiane+kwiatkowska&rlz=1C1GGRV_enPL751PL752&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiKpYbVssbXAhWJ5xoKHU9mAR4Q_AUICigB&biw=1366&bih=637
W rozdziale III książki można się przekonać czy rzeczywiście jesteśmy autentycznymi nauczycielami ale również czy jesteśmy ludźmi godnymi tego tytułu? Być ludzkim wcale nie jest takie proste...
Z pewnością to spotkanie z pedagogiką specjalną nauczyło mnie nie zarzekać się na zawsze, że w czymś się nie sprawdzę, czegoś nie pokocham, w czymś nie będę dobra. W każdym momencie życia spełniamy się w czymś innym, ale nie wiemy dokąd nasza ścieżka zawodowa nas poprowadzi. Nie wolno nam się zamykać na nowe, wmawiać sobie ograniczenia. Nasze głowy powinny być wolne, otwarte, a serca szczere, pełne gotowości do poświęceń i dawania najlepszego tym, którzy tego bardzo potrzebują.
Nie wiem jak potoczą się moje losy z oligofrenopedagogiką. Na pewno przede mną bity rok nauki. I pracy z dziećmi w przedszkolu. Więc będę tu miała swój czas i myślę, troszkę do powiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz